Recenzja: Venom (2018, reż. Ruben Fleischer)

Obiecałem sobie, że nie dam się drugi raz nabrać. Pamiętam, jakby to było dzisiaj. Jedenaście lat temu zerwałem się z lekcji, żeby wybrać się na pierwszy poranny pokaz Spider-Mana 3 (2007, reż. Sam Raimi). Jako wielki fan Venoma i Pajęczaka, miałem ogromne oczekiwania. Po seansie moje serce fana krwawiło. Może tamten film nie jest tak zły, jak niektórzy uważają, ale był ogromnie rozczarowujący, szczególnie po znakomitej dwójce. Wieści o filmowym spin-offie krążyły przez wiele lat, a gdy wreszcie wkroczył on na kinowe ekrany, to był mi już kompletnie obojętny.

Eddie Brock (Tom Hardy) jest uznanym dziennikarzem. Wiedzie szczęśliwe życie ze swoją dziewczyną, prawniczką Anne Weying (Michelle Williams). Brock zostaje zmuszony do przeprowadzenia wywiadu z miliarderem Carltonem Drake’iem (Riz Ahmed). Nie ma jednak zamiaru podlizywać się gościowi, który ponoć próbuje wynaleźć lek na raka. W laptopie swojej dziewczyny odnajduje kompromitujące materiały na szefa Fundacji Życia. Postanawia je wykorzystać. Traci pracę, tak samo jak jego dziewczyna. Jego życie natychmiast się rozpada, ale dostaje drugą szansę. Zgłasza się do niego pracownica Drake’a, Dr Dora Skirth (Jenny Slate), która twierdzi, że milioner przeprowadza nielegalne badania na ludziach. Brock postanawia zinfiltrować jego laboratorium i wchodzi w połączenie z kosmicznym symbiontem, Venomem. To dopiero początek jego problemów.

gf-M6dA-czoj-NG1H_venom-664x442-nocrop.jpg

Największym grzechem filmu, jest to, że jest przeciętny do bólu. To ekranizacja komiksu wyjęta wprost z czasów Daredevila (2003, reż. Mark Steven Johnson) i Fantastycznej Czwórki (2005, reż. Tim Story). Niektórzy recenzenci porównują film nawet do niesławnej Kobiety Kota (2004, reż. Pitof), ale uważam to za sporą przesadę. Venom nie jest złym filmem, ale nie jest też filmem dobrym. Ląduje gdzieś pośrodku.

Fabuła jest niespecjalna. Ot, szalony milioner sprowadza kosmitów, żeby ich połączyć z ludźmi. Nie wiem kto w Sony wpadł na pomysł zrobienia filmu o Venomie z pominięciem Spider-Mana. Nie ma o nim nawet wzmianki, prawdopodobnie nie egzystuje w tym świecie. Jest parę drobnych nawiązań do komiksów. W wyprawie po symbionty bierze udział chociażby John Jameson.

venom-4-700x350.jpg

A szkoda, bo Tom Hardy jest idealnym wyborem obsadowym, a i reszta ekipy jest bardzo solidna. Sceny akcji są jednak pociachane bardziej niż w kolejnych filmach o Bournie (często kompletnie nic nie widać), a humor wydaje się nie na miejscu. Chwilami miałem wrażenie, że Hardy’emu się wydaje, że występuje w remake’u Maski (1994, reż. Chuck Russell), a reszta występuje w mrocznym horrorze. Budzi to spory dysonans.

Co najzabawniejsze. Sony znowu chce budować kolejne uniwersum. Scena po napisach zapowiada sequel z innym kultowym symbiontem. Tylko po co? Riot zdaje się mieć w tym filmie podobne moce do Carnage’a. Warto nadmienić, że Venom nie jest w tej inkarnacji superzłoczyńcą, a antybohaterem, który zabija wrogów, ale tylko ich.

Będzie krótko: VENOM JEST ŚREDNI.

5 na 10

7857303.2

Gatunek: Film superbohaterski, Sci-Fi, Akcja
Reżyseria: Ruben Fleischer
Scenariusz: Scott Rosenberg, Jeff Pinker, Kelly Marcel, Will Beall
Obsada: Tom Hardy, Michelle William, Riz Ahmed, Woody Harrelson
Polska data premiery: 05.10.2018
Czas trwania: 112 minut

Dodaj komentarz

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij