„Źle znajome” – Recenzja filmu „Dobrzy nieznajomi” (All of us Strangers, reż Andrew Haigh, 2023)

Niespodzianki. Jako widzowie zazwyczaj je lubimy. Dobry zwrot akcji potrafi zostać z nami na lata. Ktoś się niespodziewanie okazuje ojcem kogoś, ktoś inny okazuje się drugą jaźnią kogoś. Wiecie, o jakich filmach mówię. Są jednak też te niefajne filmowe niespodzianki. Na przykład gdy w czasie kampanii reklamowej dystrybutor z pomocą świetnie zmontowanych, intrygujących zwiastunów próbuje zatuszować jaką chałę chce sprzedać. Niestety niespodzianką z tej kategorii są Dobrzy nieznajomi.

Materiały reklamowe obiecywały czuły intymny homoseksualny romans z intrygującą tajemnicą w tle. A tymczasem film Andrew Haiga jest powrotem do najgorszych skostniałych standardów kina queerowego i jednocześnie emocjonalną pornografią w stylu Joe Blacka, tylko ubraną w szatki intymnego kina niezależnego. To wręcz powrót do czasów tego kina queerowego, w którym przeznaczeniem gejów było cierpienie i samotność.

Oczywiście nie odmawiam twórcom prawa do opowiadania takich historii. Początkowo Dobrzy nieznajomi całkiem dobrze oddają wyobcowanie swojego głównego bohatera, niestety potem następuje parada infantylności, kończącą się finałem wyciągniętym z najgorszych tradycji kina queer. Widać po tym filmie, że to adaptacja japońskiej powieści. Mam uczucie, że doszło do pewnego zawłaszczenia kulturowego, przez które nie ma mowy o szczerości przekazu. Ja wiem, że można na film nałożyć zbroję oddawania queerowego przeżycia, które opiera się na swego rodzaju wyobcowaniu, inności. Mam jednak wrażenie, że broniąc takie kino przed krytyką, doprowadzamy do szkodliwej „dyskryminacji pozytywnej”.

I mam wrażenie, że huraoptymistyczne reakcje krytyków na ten film, czymś takim są. Może nie powinienem tego mówić, ale jestem wręcz pewien, że gdyby Dobrzy nieznajomi traktowali o związku heteroseksualnym, to byliby filmem brutalnie krytykowanym za swoją ckliwość i emocjonalną pornografię, tak jak był krytykowany przytoczony przeze mnie Joe Black. Oczywiście Dobrzy nieznajomi byliby zgoła innym filmem, gdyby w centrum była heteroseksualna historia miłosna. Ba, najlepsze momenty filmu Andrew Haiga, jak scena coming outu oraz nucenie przez jego matkę Always on My Mind, są bezpośrednio powiązane z queerowością głównego bohatera. Ta druga scena jest naprawdę przewspaniała. W niej klasyczny romantyczny kawałek Pet Shop Boys nabiera nowego wymiaru, gdy matka głównego bohatera niemogąca przetrawić jego homoseksualizmu, mówi mu w końcu za pomocą piosenki, że go kocha i akceptuje to, jakim jest. Nawet się szczerze wzruszyłem!

To jednak nie jest film o homoseksualnym romansie, jak mogły sugerować zwiastuny. Relacja Adama (Andrew Scott) i Harry’ego (Paul Mescal) jest dodatkiem do filmu, którego głównym tematem są trauma i jej przepracowywanie, a jako taki Dobrzy nieznajomi są nieznośną tandetą przypominającą wspomnianego Joe Blacka. Nieprzypadkowo przytaczam ten film. Możecie być zaskoczeni, ale Dobrzy nieznajomi, to film o gościu, którego nękają duchy przeszłości. Typowy temat, ograny. Tylko że tutaj Adama dosłownie nękają duchy jego zmarłych rodziców. Tak, główny bohater dosłownie rozmawia ze swoimi zmarłymi rodzicami. Na początku wydaje się, że twórcy jeszcze wybrną z tego jakąś zgrabną woltą, bo protagonista jest scenarzystą, który chce napisać skrypt o swoim dzieciństwie. Niestety do wybrnięcia nie dochodzi, historia jest poprowadzona w najgorszy sposób próbujący wymusić z widza jak najwięcej emocji, nie dając specjalnie nic w zamian. Znaczy poza obraźliwym z mojej perspektywy finałem, który jeszcze bardziej pogrąża tę historię, wchodząc na rejony konserwatywnego kina gejowskiego.

Największy dysonans w tym budzi to, że film jest nakręcony w stylu intymnego subtelnego amerykańskiego kina niezależnego, a posiada pod spodem wrażliwość najgorszego klasycznego amerykańskiego sześciochusteczkowca. To „Joe Black”, ale taki bardziej artystowski, a przez to mniej szczery. Aktorsko wspaniały, cała obsada zasługuje na oklaski, bo udała im się rzecz niebywała, zachowania twarzy w oparach nieznośniej tandety. Zdjęcia Jaimego Ramseya też cieszą często oko. Ten film jednak jest czymś mniej niż sumą swoich składowych, bo jest oparty fabularnie na fałszywych emocjonalnie nutach, co najgorsze na dodatek infantylnie zinterpretowanych przez reżysera.

  • Gatunek: Melodramat
  • Reżyseria: Andrew Haigh
  • Scenariusz: Andrew Haigh
  • Obsada: Andrew Scott, Paul Mescal, Claire Foy, Jamie Bell
  • Dystrybucja: Disney
  • Polska data premiery: 09.02.2024

Dodaj komentarz

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij