Recenzja: Gran Turismo (reż. Neil Blomkamp, 2023)

Neill Blomkamp zekranizował Gran Turismo. Brzmi jak nagłówek gazety z jakiegoś sequela Idiokracji, ale to naprawdę się wydarzyło. Pochodzący z Johannesburga reżyser jeszcze lekko ponad dekadę temu po niespodziewanych sukcesie Dystryktu 9 uważany za nowego mesjasza kina science fiction nakręcił film, od którego wieje na kilometr cynicznym produktem korporacyjnym. Jak to się stało, że twórca uważany kiedyś za następcę Paula Verhoevena nakręcił adaptację nieposiadających fabuły symulatorów wyścigów samochodowych? Wbrew pozorom nie jest to tak bardzo zaskakujące.

Pewnie niektórzy z Was odpowiedzą na to pytanie cynicznym „dla pieniędzy”. I po części będziecie mieli rację. Twórca Chappie nie gardzi dobrze płatnymi fuchami oferowanymi mu przez korporacje. Są one dla niego wrotami do większej niezależności twórczej, pozwalają na spokojne eksperymentowanie. Reżyser ma na swoim koncie, chociażby reklamy Adidasa, Nike oraz Citroëna, a nie tylko dziwaczne widowiska science fiction, w których namiętnie obsadza Sharlto Copleya. Reklamy, w których widać jednak jego styl.

Tak samo jak go widać wbrew pozorom w Gran Turismo. To fascynujący filmowy parias. Z jednej strony to film oryginalny, wręcz jedyny w swoim rodzaju, jako połączenie adaptacji gry video z filmem biograficznym, a z drugiej strony to najbardziej schematyczny hollywoodzki film sportowy, jaki możecie sobie wyobrazić, a zarazem kosztująca sto milionów zielonych reklamówka Sony oraz Nissana. „Gran Turismo” jest więc „idealnym” kompromisem pomiędzy Blomkampem będącym eksperymentatorem wytyczającym nowe szlaki, a Blomkampem sprzedającym towar.

Wierzę, że twórca Elizjum nie nakręcił tego filmu tylko dla kasy, ponieważ dał się wcześniej wielokrotnie poznać jako admirator gier video, chociażby kręcąc krótkometrażówki w uniwersum Halo oraz Destiny, a ostatnio tworząc własną grę video Off The Grid. W „Gran Turismo” wziął na warsztat prawdziwą historię kierowcy wyścigowego Janna Mardenborough (Archie Madekwe), którego przepustką do kariery był udział w programie „GT Academy”, w którym najlepsi gracze Gran Turismo walczyli o podpisanie profesjonalnego kontraktu wyścigowego z Nissanem. Blomkamp odpowiednio doprawił biografię brytyjskiego kierowcy hollywoodzkimi schematami i z opowieści o żółtodziobie odnoszącym umiarkowane sukcesy w wyścigach samochodowych uczynił opowieść o walce o szacunek dla gier video. Filmowy Mardenborough nie tylko walczy o jak najlepsze pozycje w wyścigach, ale o szacunek dla graczy. Jego historia staje się tutaj przykładem tego, że dzięki graniu w gry video można naprawdę daleko zajść.

To dosyć odświeżająca treść. Ja wiem, że film został sfinansowany przez korporację sprzedającą gry video, ale nie jestem takim hipokrytą, żeby nie zgadzać się z korporacjami dla zasady. Ta treść jest spójna z autorskim zainteresowaniem Blomkampa wpływem technologii na życie człowieka, tutaj pokazanym w zdecydowanie pozytywnym świetle, tak odmiennym od często fałszywie technofobicznego Hollywood.

Poza tym Hollywood wjeżdża tutaj na pełnym gazie. Wyścigi są wygrywane o milimetry, stawki są większe niż życie, cyniczny mentor odzyskuje swoją wiarę w to co robi dzięki młodemu adeptowi, antagonistą dla czarnoskórego bohatera z klasy średniej jest posiadający aryjskie rysy bogaty dupek, a na soundtracku pierwsze skrzypce gra ukochana niegdyś przez krainę snów Enya. Z tym że to ostatnie ma pokrycie w faktach. Jann Mardenborough faktycznie przed wyścigami dla wyciszenia słucha Orinoco Flow.

I takie właśnie jest Gran Turismo. Mieszające fikcję z prawdą, tak że trudno to odróżnić. Historia Janna Mardenborough sama w sobie jest hollywoodzka. Od sprzedawcy rajstop grającego nałogowo w gry video do profesjonalnego kierowcy wyścigowego, to wręcz uszyty pod współczesność wariant ukochanego przez amerykańskie kino motywu od pucybuta do milionera. Dla Blomkampa to było za mało i trochę przesadził, doprawiając tę historię dodatkowymi hollywoodzkimi kliszami, ale skłamałbym, jakbym powiedział, że nie ogląda się tego z frajdą. Autka w końcu robią wrum, wrum, a w tle leci Paranoid Black Sabbath. Kiedyś filmowy Need for Speed był wywodzącym się z gier video ekwiwalentem „Szybkich i wściekłych”, a teraz Gran Turismo jest takim odpowiednikiem Wyścigu Rona Howarda lub Ford v Ferrari. Odpowiednikiem prostszym, ale zaskakująco kompetentnym.

PS Nie zorientowałem się w czasie seansu, że matkę głównego bohatera gra Ginger Spice. Fajny smaczek dla dzieciaków wychowanych w latach 90.

Gatunek: Biograficzny, Dramat sportowy

Reżyseria: Neill Blomkamp

Scenariusz: Zach Baylin, Jason Hall

Obsada: Archie Madekwe, David Harbour, Orlando Bloom, Djimon Honsou, Geri Horner (Ginger Spice), Josha Stradowski

Polska data premiery: 11.08.2023

Dystrybucja: UIP

Czas trwania: 135 minut

Dodaj komentarz

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij