„Sympatia dla diabła” – recenzja filmu „Piła X” (reż. Kevin Greutert, 2023)

Dziesiąta część Piły brzmi mniej więcej niczym żart o dziewiętnastej części Szczęk z drugiego Powrotu do przyszłości. Takie też było moje podejście do filmu. Nie brałem na poważnie myśli, że to może być dobre. Raczej wydawało mi się, że to będzie kolejna część tej franczyzy zrobiona według stałego przepisu „więcej, krwawiej, bardziej obrzydliwie, z mniejszym sensem”. Nieprzypadkowo do serii przyległa łatka „torture porn”, bo w zasadzie od pewnego momentu ta seria tym była, ale o czym wielu zapomniało, nie była od początku wyłącznie tym festiwalem odcinanych kończyn oraz wystających flaków i ścięgien. I twórcy przy dziesiątej części sobie wreszcie o tym przypomnieli.

Pierwsza Piła była naprawdę świetnym filmem. Brudnym, klaustrofobicznym, ze względnie oryginalnym pomysłem na siebie, który wyróżnił go na tle taśmowych slasherów. Także dzięki pokrętnej filozofii mordercy. Mam wrażenie, że kolejne sequele obdarły film Jamesa Wana z należnej mu legendy, że jest on widziany z perspektywy okrucieństwa kolejnych części. A pierwsza Piła nie była tak obrzydliwie krwawym filmem, wiele zostawało w domyśle poza kadrem, chodziło bardziej o zaszczucie niż festiwal latających flaków i płynów ustrojowych. Była tajemnica. To de facto dopiero od trzeciej części seria skręciła w stronę rewii obrzydlistwa. Tamten film miał być finałem trylogii, najefektowniejszym filmem serii. Potem jednak postanowiono tę serię pociągnąć dalej i poprzeczka makabry była niezdrowo podnoszona a fabuła stawała się coraz bardziej absurdalna.

Dziesiątka stara się balansować pomiędzy mniejszą skalą i większą prostotą pierwszych dwóch filmów a uciechą dla ludzi lubujących się w klimatach ze stronek typu sadistic. I o dziwo całkiem dobrze to wyszło. Film jest oparty na podobnym myku jak reboot Halloween z 2018 roku, ale jednak trochę innym. Już spieszę z tłumaczeniem. Mianowicie Piła X podobnie jak tamten film jest osadzona tuż po wydarzeniach z pierwszego filmu w serii, ale w odróżnieniu od niego nie kasuje reszty serii. Piła X jest po prostu interquelem. Obco brzmiące słówko, które po prostu oznacza film (lub jakiś inny tekst kultury) dziejący się pomiędzy dwoma częściami cyklu. Będąc precyzyjnym jeśli chodzi o już wcześniej skomplikowaną chronologię serii – Piła X dzieje się po pierwszym filmie z 2004 roku i przed Piłą II.

Żeby jednak nie było tak prosto dla osób zaczynających sadystyczną przygodę z serią, to muszę dodać, że jeśli chcecie oglądać te filmy w jak najlepszej kolejności, to nie oglądajcie dziesiątki przed dwójką, ponieważ najnowszy film serii zdradza jeden z twistów fabularnych tejże! Coś czuję, że Piła doczeka się podobnych poradników na temat właściwej kolejności oglądania jak Gwiezdne Wojny oraz filmy Marvela. Ta seria jest serio strasznie zagmatwana.

Zagmatwany za to nie jest specjalnie właśnie najnowszy film. Twórcy wrócili do prostoty pierwszych odsłon i przypomnieli sobie, że nie chodziło w nich tylko o bestialskie sceny zgonów. Fascynacja serią tkwiła też w postaci Jigsawa (Tobin Bell), czyli mordercy, który technicznie rzecz biorąc, nie jest do końca mordercą, ponieważ swoje ofiary poddaje próbom, które te mogą przeżyć, a śmierć bezpośrednio wynika z ich złych decyzji lub opieszałości w ich podejmowaniu. Ponadto Jigsaw traktuje to jako misję, dobiera ofiary, które nie są zbyt dobrymi ludźmi, te próby mają być szansą na danie im odkupienia.

Większość filmów serii jednak nie wykorzystała potencjału tej zagmatwanej filozofii w pełni. Wprawdzie Jigsaw porywał złych ludzi i sympatia widzów nie była jednoznacznie po stronie ewentualnych ofiar, ale brakowało pewnej spójności tematycznej. Może poza szóstą częścią, w której uczestnikami gry byli naciągający ludzi agenci ubezpieczeniowi, co mogło u widzów zwiększyć satysfakcję ze śledzenia ich cierpienia, gdyż tamten film powstał tuż po kryzysie finansowym, kiedy w społeczeństwie nienawiść do tego typu zawodów była dosyć duża. Lekko mówiąc.

Twórcy dziesiątki ten potencjał płynący z filozofii mordercy w pełni wykorzystali, czyniąc ofiarami pseudolekarzy naciągających osoby chore na raka. Ofiarą tych szarlatanów staje się cierpiący na guza mózga Jigsaw, który w akcie desperacji daje się naciągnąć na kosztującą setki tysięcy dolarów operację. W postpandemicznym klimacie twórcy nie mogli wybrać lepiej. W części społeczeństwa nietrudno zauważyć pewną niechęć do służby zdrowia oraz koncernów farmaceutycznych. I twórcy „Piły X” świadomie grają tą kartą. Antagonistka Cecilia Pederson (Synnøve Macody Lund) udaje dobrą samarytankę pokrzywdzoną przez system opieki zdrowotnej uwikłany w powiązania z koncernami farmaceutycznymi. Nie nazwę „Piły X” jakąś wybitną satyrą, ale uważam, że ten motyw jest dobrą szpilą wbitą w tak zwane środowiska foliarskie, które ostrzegają przed rzekomo nieprzetestowanymi szczepionkami oraz naciągactwem koncernów farmaceutycznych, a jednocześnie są pierwsi, żeby wychwalać i opłacać metody wszelkiej maści Ziębów oraz „wiejskich bab”.

To, co jest jednak najmocniejszą stroną dziesiątej piły, nawiązując do klasycznego kawałka Rolling Stonesów, jest wzbudzenie „sympatii do diabła”. Jigsaw jest tym razem jedynym głównym bohaterem filmu. Twórcy zrezygnowali z tradycyjnego dla cyklu wątku śledztwa detektywistycznego, uprościli też ogólnie fabułę, rezygnując z pokomplikowanych retrospekcji, żeby skupić się na najważniejszej postaci cyklu. W pierwszej połowie filmu wychodzi im to znakomicie, gdy historia skupia się w większej mierze na dramacie Jigsawa niż wymyślnych morderstwach. Tobin Bell dostał więcej miecha aktorskiego niż w poprzednich Piłach, a jego postać stała się kompletniejsza. Twórcy się nawet pokusili o pokazanie cieplejszej strony mordercy, przez co stał się bardziej ludzki.

A druga połowa filmu… to już klasyczna Piła, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Z krwawymi dekapitacjami, trepanacjami czaszek, rzucaniem jelitami (dosłownie, postacie rzucają jelitem w tym filmie) i innymi efekciarskimi obrzydliwościami. Muszę przyznać, że poczułem… nostalgię. Pierwsze trzy części Piły budziły u mnie sporą ekscytację, skoki adrenaliny, a teraz znowu to poczułem. Seria wróciła na właściwe tory. Dziesiątka dobrze balansuje pomiędzy odpowiednio uproszczoną prowokacją intelektualną wynikającą z pokrętnej ideologii swojego głównego bohatera a festiwalem okrucieństwa. I dodaje coś nowego… jakąś nadzieję na koniec, co odświeża tę skostniałą nihilistyczną serię. To najlepsza Piła od dziewiętnastu lat, od legendarnej jedynki.

  • Gatunek: Horror
  • Reżyseria: Kevin Greutert
  • Scenariusz: John Stolberg, Pete Goldfinger
  • Obsada: Tobin Bell, Shawnee Smith, Synnøve Macody Lund, Steven Brand, Michael Beach, Renata Vaca, Octavio Hinojosa, Paulette Hernandez
  • Dystrybutor: Monolith Films
  • Polska data premiery: 29.09.2023
  • Czas trwania: 118 minut

Dodaj komentarz

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij